Opublikowany przez: monika.g 2016-10-19 16:37:57
Autor zdjęcia/źródło: zdj. Pan Poeta
Wieczorem układał puzzle. Niby nic trudnego. Takie duże. Z krową i owcami. Zrobił to samodzielnie, więc go pochwaliłem. Tak śmiesznie się krępował tymi pochwałami, ale było mu miło. Czuł się doceniony. W końcu wcześniej zawsze układał z tatą lub Mamą, a teraz proszę! Jest już taki duży, że sam umie. Trzeba chwalić takie postępy.
Gdybym wiedział…
Puzzle zostały na środku salonu, a my poszliśmy jeść kolację. Po wieczornym czytaniu na dobranoc, przykryciu kołderką, sprawdzeniu, czy się nie odkrył, wszyscy poszliśmy spać. Rano Mały Książę obudził się pierwszy, a później nas, niekoniecznie pytając o zgodę.
Rozłożył się jak puzzle
Zaczęliśmy się bawić. MK, jak to dziecko, ekscytował się dużo bardziej. Krzyczał, skakał i, choć wcześniej nie widziałem w tym nic złego, biegał po mieszkaniu. W salonie niestety też. Niestety, bo tam były puzzle. Choć z wierzchu wyglądają bardzo kolorowo, to pod spodem są strasznie śliskie. Śliskie puzzle, śliski parkiet i biegnące dziecko. Scenariusz thrillera gotowy.
I stało się
Mały Książę wbiega na puzzle, gdy te akurat bawią się, że są łyżwą. Ślizgają się więc po tafli parkietu, zapominając, że mój Synek ma nieco ponad dwa lata i akurat umiejętności jazdy na łyżwach jeszcze nie nabył. Więc widzę go jak powierzchnia spod stóp zupełnie wymyka mu się spod kontroli i leci plecami na podłogę. Uderza się głową i zaczyna się płacz.
Biegnę, bo słyszę, że płacze
Podnoszę go – ale dziwne. Przestał płakać. Denerwuję się, że stracił dech może. Odchylam go, żeby sprawdzić, a Mały Książę jakby odleciał na swoją planetę. Oczy mętne. Ciało leci mi przez ręce. Nie reaguje, jak go wołam. Pędem na balkon. Świeże powietrze. Synku! Synku! Jezus, Maria!
Po chwili słyszę płacz i jestem wniebowzięty. Co za odmiana. Ale twarz ma białą jak syn młynarza. Zachowuje się dziwnie. Patrzy, gdzie by tu przytulić główkę do poduszki. Jego wzrok gdzieś błądzi. Dzwonię na pogotowie. Że niby mam jechać do szpitala, ale żona sugeruje Medicover, bo akurat mam z pracy. Krócej się czeka, więc ok. Jedziemy.
Nie tak od razu
Szybko wkładam jakieś spodnie, które mam pod ręką. Na piżamę zakładam kurtkę. Książę od ubierania ma ludzi, a właściwie mnie. Buty. Szybko. Hop. Od dołu do góry zapinam kurtkę i w tym samym kierunku Mały okazuje dezaprobatę wobec zaserwowanego mu wcześniej śniadania. W nieco zmienionej czy też zmielonej postaci ostentacyjnie zwraca je na spodnie. Swoje i moje. Poranek soboty jak marzenie.
Mały biały jak księżyc
Na wszelki wypadek wolę to zbadać. Jesteśmy. W recepcji szpitala zapisujemy go na wizytę. Na szczęście nie trzeba długo czekać. Dziękuję pracodawco za mój Medicover. Teraz naprawdę się przydał. Obiecuję, że już nigdy nie zapomnę odwołać umówionej wizyty.
Co jest doktorku?
W poczekalni Mały Książę odzyskuje swoje nadprzyrodzone moce. Biega, wariuje, zaczepia obcych. Widzę, że mu się polepszyło. Znowu się cieszę, że troszkę rozrabia. Ubrany na niebiesko chirurg dziecięcy zaprasza do gabinetu. Ma dobre podejście do dzieci. Próbuje robić jakieś badania neurologiczne: dotknij noska lewą ręką… Patrzę na Małego, a on rzuca mu spojrzenie typu: że co? Doktorek daje za wygraną i zaleca tomograf. Tu. Na miejscu. Za chwilę. Bezpłatnie!
Jestem w szoku
W większym jest Mały Książę, który nie rozumie, co to za badanie. Ja zostałem poinformowany, że przez kilkadziesiąt sekund będzie musiał leżeć nieruchomo. Mission Impossible 8 – myślę sobie. Ale mówię mu, że jeśli poleży nieruchomo przy tym wielkim, dziwnym urządzeniu, to przyjdzie do niego Kubuś Puchatek. Bo to takie specjalne miejsce, gdzie czasem pojawia się Tygrysek, Prosiaczek i inni przyjaciele. Kłamię świadomie i mam wyrzuty sumienia, ale co mam robić?
Część druga w kolejny czwartek, a już teraz zapraszam na swoją internetową zbiórkę na http://www.wspieramkulture.pl/panpoeta, gdzie zbieramy środki na wydanie trzech wesołych bajek o tolerancji. Więcej informacji na panpoeta.pl oraz fb.com/panpoetabajkopisarz.
Pan Poeta to największy bajkopisarz, bo prawie dwumetrowy. Taki wielkolud, któremu pisanie rymowanych bajek dla dzieci sprawia ogromną frajdę. Dawno temu ukończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie pokochał zabawę słowem, poezję lingwistyczną i językoznawstwo.
W pisaniu bajek dla dzieci odnalazł swoją prawdziwą pasję. Bardzo się cieszy, gdy wpadnie na odpowiedni wers lub słowo. Piórem przelewa je na kartkę, by zaraz potem skreślić i poprawić. I tak przez kilka godzin czy dni. Aż jest zadowolony z efektu.
Pan Poeta musiał się dostosować do świata dzieci, gdzie nic nie jest niemożliwe, a wszystko jest niezwykłe. Stąd pomysł na niecodzienny wizerunek: przesadnie za duże okulary, kolorową muchę, niebieską koszulę i kontrastujące spodnie oraz pseudonim.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.